Dune 2000 (1998)

Są tzw. gry klasyki. Należą do nich m.in. gry Dune I i Dune II. Poniekąd są one bowiem (Włącznie z Dune I) prekursorami strategii komputerowych, z dużym naciskiem na strategie czasu rzeczywistego (tutaj z kolei Dune II). Pod tym względem mamy tu do czynienia z przełomami w świecie gier i to zarówno w warstwie rozpoznawalności, jak i jakości. Cóż zatem można powiedzieć o ich następczyni z ponad dekady późniejszej o Diunie 2000? Na pewno, że nie jest ona przełomem jak poprzedniczki. Jest to bowiem klon Command&Conquer z wieloma tego systemu wadami i zaletami (W tym i ze zbliżoną szatą graficzną). Problemem może być tutaj czas wydania gry. Wszystkie bowiem gry w omawianym okresie były klonami C&C i Diuna 2000 nie mogła się tu wyłamać. Jednak trzeba przyznać (wbrew obiegowym opiniom), że gra jest wbrew pozorom bardzo dobrze i klimatycznie zrobionym produktem, który (zwłaszcza pod względem klimatu) wytrzymuje presję czasu i (niezbyt wielkiej ostatnio) konkurencji na rynku gier strategicznych...

Gra daje nam do wyboru zmagania między trzema (w miarę) niezależnymi od siebie frakcjami: Atrydami, Ordosami i Harkonnenami. Jako frakcję bonusową w kampanii otrzymujemy jeszcze Siły Imperatora. Gra należy do dość wczesnych edycji gier RPG i poszczególne frakcje (podobnie trochę jak w Age of Empires) różnią się od siebie niewiele, głównie jednostkami elitarnymi, oraz charakterystykami (stosunkiem wytrzymałości do ich szybkości) jednostek. Generalnie mamy tu już odpowiednie sterowanie (w przeciwieństwie do Diuny II) co nieprawdopodobnie podnosi grywalność gry w stosunku do poprzedniczki. Jedyny zawód może budzić przeniesienie żywcem wszystkich jednostek z omawianej poprzedniczki do swojej następczyni, oraz nieposzerzenie ilości stronnictw. Ale jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma... Zwłaszcza, że misje są piekielnie klimatycznie skonstruowane...

Gameplay:

Grę polecam być może nie tyle zwolennikom strategii wszelakich co strategii i miłośnikom prozy Franka Herberta, bo klimat wylewa się tu drzwiami i oknami...